Dziś urodziny obchodzi Zdzisław Sosnowski, rezerwowy bramkarz drużyny Polonii, która wywalczyła pierwsze powojenne mistrzostwo Polski i zdobywca Pucharu Polski z 1952 roku.
– Henio Borucz puścił gola, którego nie powinien. Zaczęliśmy słabnąć i tracić inicjatywę, po prostu spuchliśmy. Trener postanowił, że powinienem wejść na boisko. Ciężko było. Strasznie się napracowałem, musiałem kilka razy interweniować, ale wygraliśmy 3:2. Puściłem tylko jednego gola, ale to nie moja wina tylko Władka Szczepaniaka. Był rzut rożny, podawał Barański – reprezentant Polski, dobry piłkarz i Władek się uchylił. Nie zdążyłem złapać piłki. Po meczu podszedł do mnie Madejski, bramkarz Wisły Kraków. Powiedział: Wiesz co, ten Władek taki sam numer wyciął mi na olimpiadzie i przez niego nie zdobyliśmy brązowego medalu – zdradzał Polonia.waw.pl kulisy decydującego o mistrzostwie Polski meczu z AKS Chorzów Zdzisław Sosnowski. – Za mistrzostwo dostaliśmy po sygnecie, poszliśmy na bankiet do restauracji „Pod Bukietem” na Marszałkowskiej. Takie to były czasy – dodaje.
Spotkanie rozegrane było na Stadionie Wojska Polskiego. – Stadion był pełen, nie było gdzie szpilki włożyć, jakieś 20 tysięcy miejsc zajętych, a może więcej, ale wiecie co, poza stadionem było drugie tyle ludzi i słuchali, co się się dzieje. Wtedy przecież nie było relacji radiowych. Byliśmy wtedy popularni. Na mecze Legii chodziła garstka ludzi, może 500 może tysiąc, a na Polonię kilka, kilkanaście tysięcy, a graliśmy przecież nie na swoim stadionie – opowiada Sosnowski.
90-letni mistrz jest wychowankiem nieistniejącego klubu Forty Bema, założonego przy fabryce broni. Podczas II wojny światowej uczestniczył w rozgrywkach konspiracyjnych, w zespole Korony. Tuż po wojnie został zawodnikiem Warszawianki powstałej z połączenia Korony i Wawelu. Grał tam krótko i przeszedł do Polonii.
W 1946 roku zdobył pierwszy w historii naszego klubu tytuł mistrzowski. Był zmiennikiem Henryka Borucza, „mojego wielkiego przyjaciela”, co podkreśla do dziś. W tym historycznym sezonie rozegrał trzy spotkania, wszystkie jako rezerwowy. Odszedł do Legii, ale wrócił na Konwiktorską i zdobył z nią w 1952 roku kolejne trofeum – Puchar Polski.
Po zakończeniu kariery był trenerem Sarmaty Warszawa, Znicza Pruszków, młodzieżowych reprezentacji Mazowsza. Jego wychowankiem jest mistrz olimpijski z Monachium Ryszard Szymczak. Swoją pasję do futbolu łączył z pracą urzędnika.
Od kilku lat regularnie pojawia się na Polonii. Na stadion przywozi go grupa opiekujących się naszym mistrzem kibiców. Pan Zdzisław Sosnowski boleśnie przeżył degradację „Czarnych Koszul”, ale nie opuszcza meczów Polonii w IV lidze. Można go spotkać na trybunie dla VIP-ów. Oby jak najdłużej. 100 lat panie Zdzisławie!