Cieszy nas to, że zagramy pod presją, ale najbardziej to, że mamy okazję przekonać do siebie naszych kibiców, pokazać tę dobrą formę ze sparingów i zachęcić ich do tego, żeby przychodzili potem na nasze mecze – mówi w rozmowie z Polonia.waw.pl pomocnik Mateusz Gliński.
Jesienią nie zagrał żadnego meczu. Nigdzie. Leczył kontuzję, której nabawił się w sparingu występującej wówczas w ekstraklasie Polonii z GKS-em Bełchatów. 22-letni ofensywny pomocnik w styczniu wrócił do treningów w czwartoligowej Polonii i podpisał umowę z naszym klubem. Po sparingach widać, że Mateusz jest już zdrów i w pełni formy. W meczach kontrolnych strzelił sześć goli, a z czwartoligową Bzurą Chodaków zaliczył hat-trick.
Strzeliłeś w sparingach sześć goli, jesteś najskuteczniejszym – obok Marcina Kruczyka – piłkarzem w okresie przygotowawczym. Z czego to wynika?
– Zawsze strzelałem dużo bramek, już w juniorach. Później to się zmieniło, kiedy przeszedłem do zespołu Młodej Ekstraklasy Polonii i odkąd zacząłem trenować z pierwszą drużyną. Nie szło mi wtedy ze strzelaniem bramek, ale to dlatego, że grałem z tyłu, a nie – tak jak teraz – z przodu. Trener Piotr Stokowiec chciał ze mnie zrobić defensywnego pomocnika, choć ja całe życie grałem za napastnikiem. W obecnej Polonii wróciłem do dawnych obowiązków na boisku.
Ta skuteczność chyba dobrze wróży przed rozpoczynającym się sezonem.
– Wszystko zweryfikuje liga, sparingi to zupełnie inna gra. W lidze będzie mniej miejsca, inne boiska. Mam jednak nadzieję, że tych goli da się strzelić dużo więcej.
Miałeś też parę asyst
– Tego się ode mnie wymaga, żebym strzelał, ale też dużo podawał. A ja nie jestem typowym egzekutorem, lubię rzucać kolegom piłki i pomóc im zdobywać bramki.
Czy pasuje ci obecna taktyka Polonii – 1-4-2-3-1?
– Całe życie operowałem w tym systemie. To dla mnie nic nowego, tym bardziej, że mamy teraz piłkarzy, którzy jak najbardziej pasują do takiej właśnie układanki. My musimy nastawić się na to, żeby atakować, a nie żeby się bronić. Moim zdaniem mamy właściwą taktykę.
Będziecie musieli jednak atakować, kiedy rywale całą drużyną skupią się na obronie i na jednym, dwóch kontratakach. Musicie być skuteczni.
– Spodziewamy się, że tak będzie – w 90 procentach trzeba stosować atak pozycyjny, chyba że mecz się dobrze ułoży. Sądzę jednak, że nawet wtedy, gdy strzelimy szybko na 1:0 to nikt z rywali nie ruszy do przodu. Znów się cofną, znów będą czekać na kontrę. Nikt nie wyjdzie na nas grać otwartą piłkę, czy to będzie Wyszków, czy jakiś inny zespół – z dołu tabeli. Ale radziliśmy sobie w takich sytuacjach w sparingach, a wyniki w nich mieliśmy naprawdę obiecujące. Nie ma się chyba czego obawiać.
Patrzyliście na to, co dzieje się o rywali?
– Ja, nie patrzę. Koncentruję się na tym, co teraz dzieje się u nas. Myślę, że mamy spory potencjał w zespole, tym bardziej, że jest dużo chłopaków, którzy grali w wyższych ligach. Spokojnie, damy radę.
W sobotę gracie z Avią, pierwszy raz zimą na głównym boisku przy Konwiktorskiej….
– Miła rzecz, mamy przeciwnika z wyższej ligi, na mecz przyjdzie sporo ludzi. Cieszy nas to, że zagramy pod presją, ale najbardziej to, że mamy okazję przekonać do siebie naszych kibiców, pokazać tę dobrą formę ze sparingów i zachęcić ich do tego, żeby przychodzili potem na nasze mecze.
Nie grałeś długo z powodu kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych. Czy po ciężkim okresie przygotowawczym nic ci nie dolega?
– Jestem strasznie zmęczony. Trenowaliśmy mocniej w ostatnim czasie i ja to czuję, zwłaszcza że długo nie byłem w stanie nic robić. Miałem jednak dobrą rehabilitację u Jarka Steca ze SportOrtopedic, który wyciągnął do mnie pomocną dłoń i któremu bardzo dziękuję. Nic mi nie dolega. Zobaczymy jeszcze, co się będzie działo, jak przyjdzie liga, ale jestem dobrej myśli. Mieliśmy ciężkie treningi, a z kolanem wszystko w porządku, żadnego bólu.
Gdyby nie ta kontuzja pewnie grałbyś dziś w ekstraklasie?
– Znalazłbym coś wyżej niż IV liga, ale ja nie żałuję tego, że wróciłem tutaj do Polonii. Nie grałem w piłkę przez dziewięć miesięcy. Brakuje mi regularnej gry. Mam nadzieję, że pomogę Polonii, moim kolegom i sobie.
Rok temu byłeś w ekstraklasie, w zespole Piotra Stokowca. Ten zespół zasłynął z tego, że panowała w nim świetna atmosfera. Jak jest w obecnej drużynie Polonii, prowadzonej przez Piotra Dziewickiego?
– Powstała fajna, zgrana ekipa. Wszyscy dobrze się rozumieją. Wzajemnie sobie podpowiadają, pomagają.
Co mogłoby jej przeszkodzić w awansie?
– Tylko nasze głowy, żebyśmy się nie rozluźnili. Sportowo to po prostu widać, że weszliśmy na wyższy poziom, szczególnie było to widoczne w sparingach z rywalami z III ligi. Można jeszcze czuć obawy co do tego, jak zareagujemy na przejście ze sztucznych na naturalne boiska. Dobrze byłoby, żeby te murawy pozwoliły nam na to, czego oczekujemy najbardziej – na grę w piłkę.
Presja awansu wam nie zaszkodzi?
– Ja miałem styczność z ekstraklasą. Uczestniczyłem stale w treningach pierwszej drużyny przygotowującej się do gry w najwyższej lidze, zagrałem w jednym spotkaniu. Tam presja była dużo, dużo większa, na każdym treningu, nie wspominam już o meczach. Nie ma co nawet tego porównywać. Dziś, w IV lidze nie tylko ja, ale każdy wie, o co gramy. Wszyscy są skoncentrowani na tym, żeby cel, jakim jest wprowadzenie Polonii do III ligi, zrealizować.
Jeśli awansujecie, co z panem? Odejdzie pan gdzieś wyżej?
– Teraz dla mnie najważniejsze jest zdrowie i awans Polonii. Czy zostanę? Czas pokaże.