W rundzie wiosennej zespół rocznika 1997 powalczy o awans do finałów mistrzostw Polski juniorów młodszych. Jest zatem szansa na powtórzenie sukcesu rocznika 1996 z poprzedniego sezonu, który na tym samym turnieju wywalczył brązowy medal. O rundzie jesiennej w wykonaniu 16-latków, potencjale kadrowym, planach na wiosnę czy wychowanku i świeżo upieczonym kadrowiczu Polski, Michale Brudnickim, rozmawiamy z trenerem Polonii 97, Jakubem Dębcem.
Rundę jesienną zakończyliście na 1. miejscu I grupy Mazowieckiej Ligi Juniorów Młodszych, co oznacza awans do rozgrywek makroregionalnych i możliwość walki o udział w finałowym turnieju mistrzostw Polski. Jak dotychczasowe osiągnięcia wyglądają w odniesieniu do celów stawianych przed rozpoczęciem sezonu?
– Zacznijmy od tego, co mogło się wydarzyć. Wszystko wskazywało na to, że przed sezonem dołączy do nas czterech reprezentantów Polski i trzech kadrowiczów województwa warmińsko-mazurskiego. To byłby naprawdę mocny rocznik, jeden z najmocniejszych, jakie mieliśmy w akademii. Niestety, nieotrzymanie przez Polonię licencji na grę w ekstraklasie pokrzyżowało nam szyki. Wszyscy się wycofali i wybrali inne kluby, a jakby tego było mało, opuściły nas dwa najmocniejsze ogniwa – Adam Ryczkowski i Bartek Skowron. Z zespołu opartego na dwóch indywidualnościach zbudowaliśmy drużynę z bardzo szeroką ławką rezerwowych i wyrównaną kadrą, dzięki czemu duża liczba kontuzji i chorób w czasie rundy jesiennej nie wpłynęła na jakość gry zespołu. Jako ciekawostkę dodam jeszcze fakt, że w trzynastu meczach rundy jesiennej ani razu nie powtórzyła się taka sama jedenastka.
– Udało nam się zrealizować cele. Szczerze mówiąc, spodziewaliśmy się trudniejszej przeprawy, ale z dwoma najgroźniejszymi konkurentami – Wisłą Warszawa i Piasecznem – zdecydowanie wygrywaliśmy. Potknęliśmy się w dwóch meczach z Agrykolą. W obu rywal dwukrotnie zagroził naszej bramce i strzelił dwa gole. To spowodowało, że do przedostatniej kolejki musieliśmy walczyć o awans do makroregionu. Przez tę rundę drużyna mocno się dotarła, ale wciąż szukamy wzmocnień. Interesują nas zawodnicy, którzy podniosą jakość zespołu.
Zgłasza się dużo chętnych?
– Polonia Warszawa nadal postrzegana jest jako marka sama w sobie. Magia już trochę prysnęła, nie mamy zespołu w ekstraklasie, nie grają u nas byli lub obecni reprezentanci Polski i na pewno zmniejszyło to siłę przyciągania, ale każdy, kto orientuje się w piłce juniorskiej, wie, że mamy jedne z najmocniejszych drużyn na Mazowszu. Szukamy wzmocnień na poziomie kadr wojewódzkich. Ktoś, kto do nas przyjdzie, musi podnosić jakość zespołu, a nie poszerzać ławkę rezerwowych. Jeśli zgłosi się dużo chłopców, zorganizujemy test-mecze, jeśli zainteresowanie będzie mniejsze, zaprosimy ich na poszczególne gry wewnętrzne czy sparingi.
Liczycie się z możliwością ubytków kadrowych w przerwie zimowej?
– Jedyną osobą, która odeszła z naszego zespołu jest Michał Brudnicki. Gra teraz u trenera Libicha w roczniku 1995. Wskoczył do tego zespołu przede wszystkim z powodu kontuzji bramkarza, Libery, ale wkomponował się tak świetnie, że – z tego co wiem – nadal będzie funkcjonował i grał w Polonii 95. Rok temu etatowymi kadrowiczami Polski byli u nas Ryczkowski i Skowron, a teraz Brudnicki poczynił tak ogromny postęp, że również otrzymał szansę wyjazdu na zgrupowanie reprezentacji.
Jaka jest historia Michała w Polonii? Dla większości kibiców jest postacią anonimową.
– Prowadzę ten zespół od początku i Michał pojawił się, jako jeden z pierwszych, na pierwszym treningu, w wieku sześciu lat. Bycie w zespole to jedno, a treningi bramkarskie – drugie. Poziom, jaki prezentuje, nie wziął się znikąd. Sam byłem bramkarzem i widząc predyspozycje chłopców z naszej akademii zacząłem organizować treningi bramkarskie. Chyba były wartościowe, bo pod moją ręką trenowali m.in. Mateusz Matracki, który gra teraz w drugiej lidze, Michał Dudek, Radek Libera, który przeniósł się później pod opiekę Marka Chańskiego, Adam Marczuk, który teraz jest podstawowym bramkarzem Legii w Centralnej Lidze Juniorów czy Maks Stryjek, który przyszedł do mnie na trening jako ośmiolatek, a później udało się go ściągnąć do nas z Agrykoli kosztem Legii. Zimą trafił do Anglii i był to najdroższy jak do tej pory transfer w historii naszej akademii. Bramkarze, którzy trafiają do Polonii, nie są pozostawiani sami sobie.
Polonii będzie ciężko zatrzymać go na kolejne lata?
– Wszystko zależy od możliwości naszego klubu i tego, co spłynie z innych klubów. Wiem, że zainteresowanie jego osobą jest duże. Wielu menedżerów już teraz rywalizuje o to, by go reprezentować. Na szczęście Michał ma bardzo inteligentnych rodziców, którzy nie potrzebują promowania na siłę. To, że gra w tym roku w Polonii, jest wypadkową ich świadomej decyzji, bo mógł przenieść się gdzie indziej – zainteresowany był jeden klub zagraniczny i dwa polskie. Wybrał dobrze, bo gra w Centralnej Lidze Juniorów, czyli na najwyższym poziomie, a zarazem może trenować z seniorami, co dla młodzieżowca jest szalenie ważne. Powołanie do reprezentacji jest świetnym bodźcem pokazującym dobry kierunek pracy.
W roczniku 1997 gra również inny młodzieżowy reprezentant Polski, Bartek Urbański.
– To wychowanek trenera Maliszewskiego, który ściągnął go do rocznika 1998. Był tam na tyle wyróżniającą się postacią, że przed sezonem został przeniesiony do rocznika 1997. Jest nominalnym defensywnym pomocnikiem, ma żelazne płuca do biegania, nigdy się nie zatrzymuje. Jego ogromna wartość to charakter – mimo, że jest najmłodszy w drużynie, na boisku pełni funkcję lidera. Słychać go wszędzie. Z racji braku lewego obrońcy rozwija się właśnie na tej pozycji, co daje nam i jemu duże pole manewru.
Z kim będziemy rywalizowali wiosną w makroregionie?
– Naszymi rywalami będą Jagiellonia Białystok i MOSP Jagiellonia Białystok z województwa podlaskiego, Stomil Olsztyn i Concordia Elbląg z warmińsko-mazurskiego, SMS Łódź i GKS Bełchatów z łódzkiego, a drugim oprócz nas zespołem, który awansował z Mazowsza, jest Unia Warszawa. Z tym związana jest sytuacja warta zaznaczenia: w rozgrywkach makroregionalnych zabraknie zespołu Legii, co z pewnością jest dla tego klubu ogromnym ciosem. Kosztem Legii awansowała właśnie Unia, która przed sezonem pozyskała sześciu zawodników nie mieszczących się w Polonii. To pokazuje, że chłopcy, którzy nie zaczepią się u nas, potrafią wzmocnić inne kluby i są w stanie rywalizować z Legią.
Czy możliwe jest powtórzenie sukcesu rocznika 1996 z poprzedniego sezonu, czyli wyjazd na mistrzostwa i powrót z medalem?
– Gdybym dysponował taką kadrą, jaką mieliśmy w planach, otwarcie moglibyśmy tak mówić. Teraz jesteśmy w tym samym punkcie, co Łukasz Chmielewski rok temu – bez indywidualności, ale z chłopakami, którzy dają z siebie wszystko w każdym meczu. Wtedy los ich wynagrodził, jak będzie teraz – ciężko powiedzieć. Powtórzenie osiągnięcia z zeszłego roku będzie na pewno bardzo trudne.