O tym, co zostało z drużyny brązowych medalistów mistrzostw Polski juniorów młodszych, o zawodnikach grających w Centralnej Lidze Juniorów, o budowie zespołu pod kątem startu tych w tych rozgrywkach w przyszłym sezonie, czy w końcu o juniorach w kontekście gry w pierwszym zespole Polonii. Przeczytajcie rozmowę z trenerem rocznika 1996, Łukaszem Chmielewskim.
W czerwcu zespół rocznika 1996 wywalczył brązowy medal na mistrzostwach Polski juniorów młodszych. Co zostało z tej drużyny po czterech miesiącach?
– W moim roczniku zostało tylko ośmiu zawodników, którzy wtedy grali. To ósemka, która bardzo ciężko trenuje, ale z jakiś przyczyn nie znalazła innego klubu ani nie przeszła do starszego rocznika, do trenera Libicha, który dokonał – jak widać po wynikach – słusznej selekcji, jeżeli chodzi o moich chłopców. Na tę chwilę bazą rocznika 1996 jest ośmiu zawodników, z którymi ciągle trenuję, a resztę dopełniają ludzie z roczników 1995 i 1997, którzy nie mieszczą się w osiemnastkach meczowych. Na każdy swój mecz mam do dyspozycji 13-14 zawodników i praktycznie za każdym razem jest to inna czternastka.
Co stało się z resztą chłopaków?
– Kilku zawodników przeszło do rocznika 1995, reszta zmieniła kluby. W kadrze, która na mistrzostwach Polski zdobyła brązowy medal, było dwóch zawodników, którzy opuścili Polonię na rzecz Legii. Mówię o Adamie Ryczkowskim i Bartku Skowronie. Byli to chłopcy z rocznika 1997, reprezentanci Polski, którzy stanowili o sile naszego zespołu. Jeden zawodnik, Hubert Wolak, odszedł do Lecha Poznań i wiem, że gra tam regularnie w Centralnej Lidze Juniorów. Kolejnym zawodnikiem był Rafał Zakrzewski, który gra obecnie w drużynie seniorów w Łomiankach i Bartek Śliwiński, który zakończył swoją przygodę z piłką. Można zwrócić też uwagę na dwóch bramkarzy, Michała Brudnickiego i Michała Chorosia, którzy grają teraz w innych rocznikach naszej akademii.
Jak można scharakteryzować tych, którzy przeszli do rocznika 1995 i grają w Centralnej Lidze Juniorów?
– To bardzo zdolna młodzież, z dużymi perspektywami. Krzysiek Możdżonek przez ostatnie dwa lata zrobił olbrzymi postęp. W momencie, gdy przyszedł do mojego zespołu, miał problemy z łapaniem się do meczowej osiemnastki. Zespół przechodził wtedy na duże boiska, a on mocno odstawał od innych pod względem warunków fizycznych. Wciąż podnosił jednak swoje umiejętności czysto piłkarskie. Ma teraz świetną technikę, panowanie nad piłką, do tego poprawił swoją piętę achillesową, jaką była motoryka. Jest teraz szybszy i silniejszy. Filip Kowalczyk to zawodnik, który trafił do nas z Agrykoli, a o którego bardzo mocno ubiegała się też Legia. Kwestia dobrej szkoły spowodowała jednak, że wybrał nasz klub. Już w momencie przyjścia miał status bardzo dobrego zawodnika, był powoływany na konsultacje kadry Polski. Nie jest to piłkarz, który rozwinął się dopiero w Polonii, ale cieszy to, że się nie zagubił. Jego rozwój jest wprost proporcjonalny do wieku. Teraz wrócił do reprezentacji, strzelił nawet gola na turnieju we Francji. Do tego jest liderem klasyfikacji strzelców Centralnej Ligi Juniorów. Trzeba też wspomnieć o Grzegorzu Janiszewskim, który był najlepszym zawodnikiem naszej drużyny podczas mistrzostw Polski. Grał zdecydowanie najrówniej na bardzo newralgicznej pozycji, jaką jest środek obrony. Wysoki, bardzo sprawny, dobrze wprowadzający piłkę do gry. Co ciekawe, przychodząc do Polonii miał wykryte przez lekarza wczesne etapy anoreksji. Był zaniedbany, miał problemy ze zdrowiem, do tego grał na zupełnie innej pozycji – jako prawoskrzydłowy. Dzięki poprawie zdrowia i rozwojowi doszedł do takiego etapu, że najpierw wywalczył sobie miejsce w osiemnastce meczowej rocznika 1996, później w pierwszym składzie, zdobył brązowy medal na mistrzostwach, będąc tam naszym najlepszym zawodnikiem, został wybrany przez trenera Libicha do starszego rocznika, gdzie również wywalczył sobie miejsce w składzie. Marcin Kluska rok temu był królem strzelców juniora młodszego w całej Polsce, ale teraz ma olbrzymią rywalizację, dlatego wchodzi jedynie z ławki. Mateusz Jaroszewski, defensywny pomocnik, również był u mnie filarem zespołu, ale przez silną konkurencję nie może się teraz przebić. Najmniej gra Sebastian Szewczyk, ale też jest zawodnikiem, na którego warto postawić.
Powołanie do reprezentacji Polski dla Możdżonka było w klubie zaskoczeniem?
– Dla mnie akurat nie było, bo znam jego umiejętności i wiem, co jest w stanie dać zespołowi, nawet na poziomie reprezentacji. Zaskoczeniem mogło być o tyle, że w kadrach Mazowsza i Polski stawia się na zawodników bardzo silnych fizycznie, ale trener Sasal na to nie patrzył i dał mu szansę. Na pewno się nie zawiódł. Zaznaczmy, że Krzysiek ani razu nie był powoływany wcześniej choćby na konsultację kadry Mazowsza.
W następnym sezonie to właśnie rocznik 1996 będzie reprezentował Polonię w Centralnej Lidze Juniorów. Trwa już budowa drużyny pod tym kątem?
– Jak najbardziej. Przez cały czas monitorujemy rozwój chłopców z naszego rocznika w drużynie trenera Libicha. Oprócz tego od początku sezonu ja lub mój asystent, Dawid Sut, jesteśmy na każdym meczu rocznika 1997. Czeka nas bardzo trudna decyzja – będziemy musieli wybrać spośród nich sześciu lub siedmiu, którzy będą wspierać nasz zespół i wypełniać przepis mówiący o tym, że w CLJ na boisku musi przebywać co najmniej trzech zawodników młodszych od reszty. Mamy też namiary na czterech ludzi z innych klubów. Jednego udało się już nawet sprowadzić. To Krzysztof Banaszek, defensywny pomocnik, wychowanek KS Wesoła. Jeżeli chodzi o przyszły sezon, bardzo dużo zależy od tych, którzy grają teraz w 1995. Decyzję zostawimy rodzicom, ale tak naprawdę dużo zależy od klubu – co im zaoferuje, czy będzie chciał skorzystać z nich po ewentualnym awansie do trzeciej ligi. Jestem już po wstępnej rozmowie z trenerem Dziewickim. Powiedział, że jeśli będzie sięgał po zawodników z akademii, to raczej będą to ludzie z rocznika 1995, a nie 1996. Są zdolni i szkoda byłoby się z nimi żegnać, a na poziomie trzeciej czy czwartej ligi poradzą sobie bez problemu. Jeżeli chodzi o chłopców z 1996 – chciałbym, żeby zostali w klubie, nawet, jeśli mieliby nie zagrać u mnie ani minuty, bo występowaliby w pierwszym zespole. Wolę, żeby grali dla naszych barw, a nie dla innych. A jeśli nie łapaliby się w składzie w seniorach – co tydzień mogą przecież zejść do mnie na mecz. Moim zdaniem szansa na pozostanie tych zawodników jest duża, bo znam ich i ich rodziców. Poza tym, żeby gdzieś odejść trzeba otrzymać naprawdę konkretną propozycję.
A jeśli zawodnicy z rocznika 1997 nie będą chcieli grać w starszym roczniku w CLJ, bo wybiorą inne kluby?
– Jest taka opcja. Wiadomo, że każdy może odejść, ale powtarzam – musi mieć dobrą opcję na to odejście. Jeżeli chłopak może zostać u nas i grać ze starszym rocznikiem, co na pewno rozwija, w bardzo prestiżowej lidze – nawet po awansie pierwszego zespołu do trzeciej ligi obszar naszej rywalizacji w CLJ będzie dwukrotnie większy, jeżeli po rozmowie ze mną będzie miał wstępnie zapewnione miejsce w pierwszym składzie, co w pewnym stopniu gwarantują mu przepisy, liczę, że zostanie i będzie u mnie grał. Obawy mam tylko o chłopców z rocznika 1996 grających teraz u trenera Libicha. Jeżeli zdobędą złoty medal mistrzostw Polski, nie wiadomo, czy będzie im się opłacało poświęcać kolejny sezon na przechodzenie tej samej drogi. Wiosną, w okolicach maja, przeprowadzę z każdym indywidualną rozmowę i będę starał się ich zatrzymać.
Na koniec zapytam o dwóch zawodników z rocznika 1996, którzy debiut w pierwszym zespole mają już za sobą. Mówię o Marcinie Podsiadliku i Bartku Wybrańcu, którzy zagrali w meczu Pucharu Polski z Józefovią.
– Trener Dziewicki zadzwonił, że potrzebuje zawodników na te pozycje. Ja mam ośmiu ludzi i akurat ta dwójka grała na tych pozycjach. To wszystko. Wybraniec był po kontuzji, Podsiadlik po przeziębieniu, więc to też wpłynęło na ich dyspozycję w tym dniu. Dziewicki nie mógł w tym meczu skorzystać z zawodników trenera Libicha, bo wszyscy grali w tych samych rozgrywkach i nie pozwalają na to przepisy.