Grać dla takiego klubu to wielka sprawa, przy sztucznych światłach, przy kilku tysiącach kibiców. Wierzę, że będę się tu czuł wspaniale – mówi w rozmowie z Polonia.Waw.pl 22-letni pomocnik.
Dla ciebie podpisanie kontraktu z Polonią oznacza powrót do Warszawy. Grałeś tu już jak młody chłopak.
– Uczęszczałem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego, gdzie trenowałem pod okiem trenera Sasala, Końki i Broniszewskiego. Cała kadra Mazowsza chodziła do jednej klasy, trenowaliśmy od poniedziałku do piątku, a na weekend rozjeżdżaliśmy się na mecze do macierzystych klubów. Żeby daleko nie jeździć wybrałem najpierw KS Piaseczno, potem Mazur Karczew.
Z waszej grupy wyrósł jeden piłkarz, który występuje dziś w ekstraklasie…
– Mateusz Możdżeń z Lecha Poznań.
Ty też poszedłeś do czołowego polskiego klubu, ale nie udało się tak jak Mateuszowi w nim zostać.
– Może byłem za słaby, może zabrakło trochę szczęścia, a może popełniłem błąd, jakiego nie zrobił Mateusz. On skończył gimnazjum w Warszawie i dopiero wtedy odszedł do Lecha. Ja dostałem ofertę z Wisły Kraków na pół roku przed końcem gimnazjum. Wyjechałem od razu. Miałem 15 lat, a zgłosił się do mnie najpotężniejszy wtedy klub w Polsce. Uznałem, że nie można im odmówić. Tak się ucieszyłem, że nawet nie wstąpiłem do domu w Lublinie tylko bezpośrednio z Warszawy wyjechałem do Krakowa. Tam skończyłem gimnazjum, potem liceum.
Kto cię sprowadził do Wisły?
– Adam Nawałka i póki on pracował w Wiśle cały czas trenowałem z pierwszą drużyną. Byłem dzieckiem, więc chuchał i dmuchał na mnie. Odszedł, a ja przeszedłem do drużyny juniorów, a potem do Młodej Ekstraklasy, gdzie spędziłem kilka lat.
Próbujesz sobie wytłumaczyć, dlaczego nie przebiłeś się do pierwszego składu Wisły?
– Za trenera Maaskanta trudno było, nam młodym, dostać się do pierwszej drużyny. W tym czasie w Wiśle grało przecież tylko dwóch Polaków – Patryk Małecki i Radosław Sobolewski, ale to był mistrz Polski. My, mieliśmy tylko trenować od poniedziałku do czwartku, a w piątek przechodzić do zespołu Młodej Ekstraklasy i potem grać dla niej mecze.
Z Wisły zostałem wypożyczony do Motoru Lublin. Dobrze mi się tam grało, choć klub przeżywał trudności finansowe. Zaliczyłem sporo występów, bo miałem status młodzieżowca. Wróciłem do Krakowa i myślałem, że coś się w mojej sytuacji zmieni, ale nie nadal mogłem liczyć tylko na drugą drużynę. Zniechęciłem się i odszedłem. Czasami zastanawiam się, czy nie zabrakło mi cierpliwości. Michał Chrapek grał trochę dłużej, wypożyczony do Kolejarza Stróże i dziś nadal jest w Wiśle.
W Krakowie się nie udało, ale niewiele zabrakło, żebyś zagrał we Włoszech.
– Długa historia. Włoscy menadżerowie załatwili mi pobyt w Juvie Stabia, klubie z Serie B. Zimą przeszedłem trzytygodniowe testy i dostałem odpowiedź, że w marcu podpisujemy kontrakt ważny od lipca. Wróciłem do Polski i miałem jechać z powrotem, ale zmieniały się przepisy dotyczące występów obcokrajowców w niższych ligach włoskich. Zrezygnowali. To był dla mnie kontrakt życia, zacząłem się nawet intensywnie uczyć włoskiego. Mogłem grać na zapleczu Serie A. A tak wylądowałem w Lubliniance. Tak to się życie toczy, ale nie mam do nikogo żalu i nie rozwodzę się nad tym. Piłkarski rachunek sumienia to ja zrobię w wieku 35 lat na zakończenie kariery.
Do Polonii przyszedłeś z Avii Świdnik, która występuje ligę wyżej i niedaleko rodzinnego domu w Lublinie. Co cię skłoniło do przeprowadzki do innego miasta i gry w niższej lidze?
– Na Lubelszczyznę nikt nie przyjeżdża na mecze, nikt się nie interesuje, czy ktoś tam gra dobrze. Tutaj – tak myślę – będę miał drogę otwartą na świat. Wiadomo, że piłkarza ekstraklasowego ze mnie nie będzie, bo już mam swoje lata, ale w I lidze jeszcze mogę z czasem pokopać, dlatego jestem tutaj – w centrum Polski.
Do tego Polonia ma swoją unikalną piłkarska markę. Grać dla takiego klubu to wielka sprawa, przy sztucznych światłach, przy kilku tysiącach kibiców. Wierzę, że będę się tu czuł wspaniale.
Jak ci się podoba na Konwiktorskiej?
– Wróciły wspomnienia z Wisły Kraków. Czuję się jak w ekstraklasie. Wszystko jest przygotowane na tip top, ja mogę skupić się tylko na treningu, nie mam żadnych innych problemów. Tak powinno być w każdym klubie.
Trener Piotr Dziewicki powiedział, że widzi cię na pozycji rozgrywającego. Czujesz, że to dla ciebie najlepsze miejsce na boisku?
– Ze mną jest tak, że jak trener postawi mnie na bramce, to będę bronił. To jest moja praca i tego się ode mnie wymaga,. Czuję się najlepiej w środku pomocy, z Ursusem zagrałem jako defensywny pomocnik i przez ostatnie półtora roku – w Avii – występowałem na tej pozycji, ale mogę szybko mogę wrócić do klasycznej „10”.
W Polonii najbardziej znanym zawodnikiem jest dziś Mariusz Ujek. Dużo korzystacie z jego doświadczenia?
– On nas uczy i w szatni i na boisku. Potrafi wszystko w normalny sposób wytłumaczyć, co robimy dobrze, co źle. Słuchamy go, bo warto korzystać z jego rad.
W Polonii jesteś już dwa tygodnie. Jak widzisz szansę tej drużyny na awans?
– Pod względem piłkarskim jestem pod dużym wrażeniem. Przyszedłem przecież z trzecioligowej Avii Świdnik i nie widzę wielkiej różnicy. Właśnie wygraliśmy mecz z Ursusuem, klubem również z III ligi. Oczywiście, to tylko sparing, w lidze gra się o pieniądze i punkty i to zupełnie inaczej będzie wyglądać, ale bardzo dobrze się zaprezentowaliśmy.
Nie chcę za bardzo wybiegać w przyszłość. W Avii deklarowaliśmy, że awans będzie i nie wyszło. Każdy najbliższy mecz musi być dla nas najważniejszy i wtedy – przy właściwej koncentracji – nie powinniśmy mieć problemu z wygraniem ligi.